Do Lwowa samoltem, na dworzec trolejbusem, do Przemysla autobusem. Wieki cale spedzilismy na granicy, gdzie celnicy i przemytnicy przestrzegaja regul gry - kazdy swoich. Wszystkei bagaze sa przepuszczane przez skaner, ktory nie mam monitora i chyba jest srednio uzyteczny i prawdopodobnie sluzy za postrach;)? Celnicy przeszukuja autobus i oczywiscie nie znajduja zadnej z paczek papierosow ukrytych pod pokrowcami naglowkow. Panie przemytniczki przyklejaja paczki papierosow wokol talii i do ud, co sprawia, ze wygladaja dosc 'kwadratowo' i na pierwszy rzut oka wiadomo, co tam skrywaja. Ale zasady sa jasne- celnicy nie widza. Szopka...
Sami zostajemy zaproszeni do gry. Ja stanowczo odmawiam a B - jak to B- wdaje sie w dyskusje, odrzucajac wszystkie lukratywne oferty (wodka, wino i ...czkolada w zamian za przewiezienie wagonu papierosow). Nie bawimy sie i juz.
Dojezdzamy do Przemysla, w barze mleczny pod dworcem najadamy sie do syta ruskimi pierogami. Kupujemy bilety - i dostajemy znizke od PKP w zwiazku z jakas tam promocja.
Konduktor budzi nas 100 razy w ciaglu osmiu godzin podrozy (potem sie dowiadujemy, ze to dla bezpieczenstwa). Pod Opolem budzi nas straz graniczna(!)...