O maly wlos, a przegapilibysmy stacje. Bo prze okno widac bylo tylko krzaki. I sentymentalnie-domowo sie zrobilo jak juz wysiedlismy - dworzec w Dorio prawie taki jak na Szczawienku:)
Dom znalezlismy bez problemu, pierwsza rozmowa telefoniczna po wlosku zakonczyla sie sukcesem- klucz przyszedl:) I okazalo sie,zesmy glodni bardzo. I ze wszystko zamkniete do 4-tej:( Postanowilismy rozejrzec sie po okolicy, udalo nam sie znalezc otwarta restauracje, ktora nie serwowala jeszcze jedzenia,a jedynie napoje chlodzace wszelakie. Upalnie bylo wiec sie skusilismy. Przy okazji natrafilismy na wlascicielke mieszkania, ktora zaoferowala nam podwozke do sklepu do Dervio. Z ofert skorzystalismy. Reszte dnia spedzilismy w Dorio wcinajac makaron i nic-nie-robiac:)