W Bergamo bylo normalnie. Po kilku dniach wycieczek do malych miasteczek z waskimi, brukowanymi uliczkami, juz tak bardzo zachwyceni nie bylismu. Niemniej jednak miasteczko milo i godne polecenia. Lody zjedlismy, przejechalismy sie funicolarem tam i z powrotem. Nie udalo nam sie kupic znaczkow,ale za to zdolalam zakupic korek z rurka do oliwy, z czego jestem dumna niezmiernie, gdyz cala operacje przeprowadzilam w jezyku wloskim (i migowym;) i to nie w jakims supermarkecie tylko malutkim naroznym sklepiku, z polkami zastawionymi po sam sufit. I sie rozpadalo, co normalnie nas nie dziwi ani nie cieszy zbytnio, a tu nas zdziwilo i uradowalo nawet, bo ilez mozna w tym upale. Autobusem 1samolocik dojechalismy na lotniskach skad nowsza wersja groszka pojechalismy do Dorio. Przez cala droge grzmialo i blyskalo, a w Dorio jakby nigdy nic: sucho i bezchmurne niebo.